środa, 6 listopada 2013

Rozdział 3




Włącz: KLIK
- Fantastycznie! Proszę iść zapytać się czy podda się zabiegu pobierania krwi, ja w tym czasie rozpiszę zwolnienia. - Wszyscy rozeszli się w swoje strony a ja stałem. To ta Demi. Ta śliczna dziewczyna. Mam nadzieję że się zgodzi. Udałem się w tą stronę i już parę metrów przed pokojem było słychać krzyki.
- Czy pani żartuje?! Bo ja nie mam co robić. - Wparowałem do pokoju i zobaczyłem sapiącą 'Demi'
- Cześć, pamiętasz mnie? - Powiedziałem spokojnym głosem chociaż w środku byłem zagotowany.
- Nie można ciebie zapomnieć. - Uśmiechnęła się. -
- Miło, mógłbym na słowo? - Wyszedłem z pokoju a ona za mną.
- Słucham? - Zapytała zdezorientowana.
- Z tą krwią.. To dla mojej matki, przez to płakałem.
- Dlaczego akurat ja?
- Moja matka ma bardzo rzadką grupę krwi. Ty masz taką samą.
- Spróbuje jakoś pomóc. - Uśmiechnąłem się szeroko.
- Może pójdziesz ze mną jutro wieczorem na kolacje? - Chciałem jakoś się odwdzięczyć.
- Oczywiście że z tobą pójdę. - wypisałem numer telefonu i podałem dziewczynie.
- Wyślij sms'em adres, będę jutro po 6. - Pocałowałem ją w policzek i odszedłem w stronę windy.

**Oczami Demi**

Ucieszyłam się że mogę pomóc jego mamie, nie każda matka jest taka jak moja. Miłe z jego strony że chciał się umówić, chciałabym dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Było ślicznie za oknem, dość biało. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w padający śnieg, przerwał mi lekarz. Podał mi zwolnienie i odszedł. Jutro godzina 9.00. Ugh, muszę wstać o 8.00. Poprosiłam w recepcji o oddanie mi telefonu, zgodzili się. Weszłam na twittera i napisałam tweeta o moim pobycie w szpitalu. Już po minucie pojawiło się dużo powiadomień o tym jak ludzie mi współczują. Ucieszyłam się. Mam jedną twitterową przyjaciółkę od około roku, jest cudowna ale nawet nie wiem gdzie mieszka, jak wygląda, nic. Weszłam na jej profil, 18 dni temu podała link szkoły. Mojej starej szkoły.
Napisała:
,Został mi ostatni rok szkoły a oni każą nosić mundurki' Zrozumiałam że mieszka ona tutaj, w Londynie. Napisałam do niej od razu że chodziłam do tej szkoły, czekałam i czekałam i nic. Zapomniała o mnie, jak każdy. Westchnęłam i poszłam do bufetu. Wzięłam sałatkę i colę, usiadłam w wolnym 2-osobowym stoliku. Kiedy już kończyłam swój posiłek przerwała mi dziewczyna.
- Heej, mogę się dosiąść? - Jej głos był tak cichy że ledwo ją usłyszałam.
- Tak, Demi. - Uśmiechnęłam się.
- Selena, miło mi. - Była ubrana w za duży sweter  i jeansy.
- Na jakim oddziale jesteś? Jeśli mogłabym wiedzieć..
- Nie wiem jak to nazwać, trzymają mnie w zamknięciu bo mam problemy z odżywianiem i z.. - Nie dokończyła, opuściła głowę w dół.
- Rysujesz prawda? - Spojrzała na mnie z dużymi oczami.
- Skąd wiesz? - Jeszcze bardziej ściągnęła rękawy w dół.
- Też lubię rysować. - Spojrzała się zdziwiona.
- Poczekaj muszę odpisać. - Wzięła telefon w ręce i zaczęła pisać. 5 sekund po tym jak odłożyła telefon przyszło mi powiadomienie..



Znowu przepraszam za późne dodawanie rozdziału ale mam straszne problemy z pisaniem, nie da się. Starałam się jak mogłam nad tym rozdziałem ale i tak jest dupowaty jednak ocenę zostawiam wam..

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 2



Włącz: KLIK

W telewizji nic nie było, postanowiłem więc położyć się i odpocząć. Po nie całej minucie zadzwonił telefon.. 
- Halo? 
- Czy rozmawiam z Liamem? 
- Tak to ja, o co chodzi? 
- Z tej strony Doktor Edward, Stan twojej mamy pogorszył się.. - Telefon wypadł mi z rąk. To nie możliwe. Było wszystko dobrze ona miała z tego wyjść. Nie zastanawiając się dłużej wybiegłem z mieszkania po czym zjechałem windą w dół. Wsiadłem w auto i pędziłem w stronę szpitala. 

**Oczami Demi**
Szybko się obudziłam, wyszłam na korytarz i usiadłam na krześle. Połowa lekarzy i prawie wszystkie pielęgniarki zgromadzili się obok jednego pokoju. Wszyscy krzyczeli 'Przynieś to' Idź po' 'Musimy to' Wszyscy biegali między tym pokojem a innymi. Po niedługim czasie lekarze wieźli kogoś na łóżku do windy. Około 7 ludzi na około łóżka. Straciłam zainteresowanie więc podeszłam do okna, padał pierwszy śnieg. W końcu jest listopad. Ruszyłam w stronę mojego pokoju gdy znów zauważyłam tego samego chłopaka, znów płakał. Wleciał do pokoju z którego zabrali tę osobę. Biegł w stronę windy, zatrzymałam go. 
- Ymm część? Pamiętasz mnie? - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Tak, pamiętam cię. Ale przepraszam wiesz może gdzie teraz leży Anna Payne? - W jego oczach pojawiła się nadzieja. 
- Pokój 74? 
- Tak!
- Nie wiem gdzie leży ale nie całe 5 minut temu było duże zamieszan.. - Nie dokończyłam bo chłopak odszedł. To musi być ktoś dla niego bliski. Mam nadzieję że go jeszcze spotkam. Podeszłam do pierwszej lepszej pielęgniarki. 
- Dzień dobry.. Nazywam się Demi, Demi Lovato i chciałabym wiedzieć kiedy będę mogła jechać do domu.
- Już sprawdzam.. - Zaczęła przewracać kartki w zeszycie. 
- Jutro, podejrzewam że lekarz niedługo przyjdzie i wypiszę cię. - Uśmiechnęła się i odeszła.
  Jeszcze tylko 1 dzień w tym więzieniu. Obym to jakoś wytrzymała. Zabrali mi telefon, internet, przyjaciółkę.. Nie wiedzą co robią. Debile. Mam jeszcze tylko nadzieje że moja matka już wyjechała. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Zawiodła nas wszystkich, nienawidzę jej z całego serca. W sumie z jedyną osobą z którą miałam dobry kontakt był mój dziadek.
****Wspomnienie****
 Prawie 6 lat temu zmarł, w sumie nie, on nie zmarł oni go zabili. Był chory, bardzo chory. Niby cierpiał ale on nie dawał po sobie tego poznać, zawsze uśmiechał się kiedy przychodziłam. Śmiał się i opowiadał mi swoje opowieści. Matka tłumaczyła że dziadek umiera, że to nie długo koniec mam się pożegnać ale ja nie wierzyłam. Mówiłam to dziadkowi a on mówił że wszystko będzie dobrze. I było aż do 17 stycznia 2007, miałam 13 lat. Stan dziadka się pogorszył, już się nie uśmiechał tak dużo, schudł, nie jadł. Mówił że rodzice chcą go dobić. Nie rozumiałam o co chodziło jednak matka ciągle mówiła 'trzeba go odłączyć, to koniec' Dziadek powiedział że nie mogę im na to pozwolić jednak tego dnia, powiedzieli że idą na kolacje. Przyszła opiekunka, było dobrze, ale następnego dnia kiedy poszłam do dziadka tam go nie było.. 

Jest to jeden z wielu powodów dlaczego nienawidzę moich rodziców. 

**Oczami Liama**
- Jak to?! Czy wy sobie żarty robicie?! 
- Proszę się uspokoić, robimy wszystko co w naszych mocach żeby się udało. 
- To czemu nie pomyśleliście wcześniej?! Ona nie może umrzeć!
- Rozumiem pana, ale pana matka ma krew którą najtrudniej zdobyć. 
- Nie interesuje mnie to, macie kogoś znaleźć! 
- Staramy się.. - Przyszła pielęgniarka. 
- Doktorze! Mamy jedną osobę w szpitalu która ma tą samą krew! - Pojawiła się nadzieja. 
- Jak nazywa się? - Stałem tam wierząc że się wszystko uda.
- Demi Lovato z pokoju 68..


Heeej! Przepraszam że długo nie dodawałam ale miałam małe problemy z pisaniem.. Mam nadzieję że się podoba, a jeśli tak to zostaw po sobie komentarz! <3 xx

sobota, 19 października 2013

Rozdział 1





- Przepraszam. - Powiedział załamanym głosem.
- Nie, to ja przepraszam. - Uśmiechnął się delikatnie, kolejne łzy spływały po jego policzku.
- Uh, Liam. - Wyciągnął drżącą dłoń w moją stronę.
- Demi. - Uścisnęłam jego dłoń i spojrzałam mu w oczy, widać było że coś go dręczy.
- Miło mi.
- Coś się stało? Mogę jakoś pomóc?
- Nikt mi już nie pomoże.. Przepraszam muszę iść. - Szybkim krokiem odszedł, chciałam coś powiedzieć ale nie mogłam. Poszłam do pokoju i stanęłam przy malutkim oknie. Coś w tym chłopaku było nie tak, nie ważne to nie moja sprawa.
- Demi? - Moja matka? We własnej osobie.
- Czego chcesz?
- Nie przywitasz się?
- No okej, HEJ MAMO CO SŁYCHAĆ? Sorry raczej nie.
- Czemu taka jesteś? - Nie rozumiałam jej pytań, niczego nie rozumiałam.
- Jaka?
- Taka zimna, niewdzięczna.
- Może byłabym inna gdybyś była przy mnie, wychowywała mnie, ale nie po co.
- Demi ja..
- Nie tłumacz się.
- Ja chcę powiedzieć że rozwodzę się z twoim ojcem.
- Wow ta informacja zmieniła moje życie.
- Jeśli chcesz możesz przenieść się do niego do Nowego Yorku.
- Po co?
- Nie wiem, zależy to od ciebie. - Wyszła. Tak właśnie wygląda przywitanie z moją matką której nie widziałam od trzech lat. Położyłam się na łóżku, swędziały mnie ręce chciałam użyć mojej przyjaciółki ale nie miałam jej tutaj. Wszystko co dobre zabrali. Przykryłam się kołdrą, chciałam zasnąć by nie myśleć o tym wszystkim.

** Oczami Liama **
Pojechałem do domu, nie można go tak nazwać bez mojej mamy. Naszym domem jest szpital, spędzam tam każdą wolną chwilę, na drugim piętrze w pokoju 74. Chcę być z nią, walczyć o nią. Nie wiadomo czy z tego wyjdzie, nie wiadomo czy dożyje jutra.. Otworzyłem lodówkę w poszukiwaniu jakiegokolwiek pokarmu, - pusto. Trudno, dane mi jest nie jeść. Usiadłem na sofie i włączyłem telewizor w poszukiwaniu czegoś ciekawego..


Jest pierwszy rozdział, mam nadzieję że podoba wam się :) Oczywiście następne rozdziały będą dłuższe <3 x KOMENTARZ = MOTYWACJA <3

piątek, 11 października 2013

*Prolog *

Trailer: KLIK




Znowu tu jestem, kolejny dzień w więzieniu. Kolejna zimna i samotna noc. Kolejny dzień pod kontrolą.
Nie wytrzymam. Ludzie nie wiedzą co robić więc zamykają cię tutaj. Bez powodu. Miliony ludzi robi to co ja i żyją normalnie więc czemu ja nie mogę? Wszystko przez moją rodzinę, jeśli można to tak nazwać.
Nigdy ich nie ma, zawsze jest coś ważniejsze ale i tak udają perfekcyjną rodzinę. Nie ważne czy są święta czy Wielkanoc czy moje urodziny, zawsze przychodzi email z tą samą treścią. ''Poproś Cheryl o przygotowanie obiadu, pieniądze już przesłaliśmy. Niedługo wrócimy. xx'' Te niedługo trwało wieczność aż do wczoraj. Postanowiłam zakończyć to wszystko, miałam dość czekania aż przyjadą. Używałam żyletki od długiego czasu, uspokajało mnie to. Jedyna przyjaciółka która nigdy cię nie opuści.

Zażyłam jakieś proszki i wypiłam sporo. Gdyby nie nasza gosposia już byłabym na górze. Obudziłam sie w szpitalu. Średni pokoik z małym oknem wpuszczającym trochę światła. Ledwo co podniosłam się z łóżka. Wyszłam drzwiami na korytarz, ONI. Moi rodzice których nie widziałam od ponad trzech lat. Rozmawiali z lekarzem. Ruszyłam w ich stronę i po chwili zatrzymałam się. Po co mi kłócić się z nimi? Odwróciłam się i z głową w dolę szłam w stronę pokoju. Uderzyłam w coś twardego, podniosłam głowę do góry i zobaczyłam zapłakanego chłopaka.


To mamy prolog, mam nadzieję że podoba wam się :)))